Wszystko tak naprawdę zaczęło się od tego, że nieubłaganie zbliżała się data urodzin mojego bliskiego przyjaciela – Tomka. Kolega jeszcze z czasów liceum kończył 30 lat. Okrągły jubileusz i przekroczenie kolejnej magicznej granicy, związanej z dopisaniem trójki na początku metryczki, mogły oznaczać tylko jedno. Oczywiście mam na myśli „grubą” imprezę, na której nie mogło mnie zabraknąć. A jeśli impreza zapowiadała się „grubo”, to warto byłoby zaznaczyć na niej swoją obecność fajnym i ciekawym prezentem dla jubilata.
Bardzo długo zastanawiałem się nad wyborem prezentu dla Tomka. Chciałem bowiem, by było to coś, co na długo utkwi mu w pamięci. Myślałem o wielu rzeczach: droższym alkoholu, lub też akcesoriach do jego spożywania. Wszyscy z naszego otoczenia wiedzą bowiem, że Tomek lubi sobie wypić. Nie potrzebuje on do tego specjalnej okazji, więc tego rodzaju prezenty wydawały się być całkiem praktyczne. W porę zdałem sobie jednak sprawę z tego, że nie będę jedynym, który wpadł na taki pomysł. Od zawsze bowiem imprezy organizowane przez naszego jubilata, okraszone były sporą ilością alkoholu i z tego co pamiętam zarówno tego przygotowanego przez niego, jak i tego zakupionego przez innych gości (w tym mnie) w ramach prezentu.
Mijały kolejne dni, a w mojej głowie panowała totalna pustka. Po prostu nie miałem pomysłu na oryginalny upominek. Pamiętam, że oglądałem wtedy telewizję. Akurat leciał znany program kulinarny, podczas którego jeden z najbardziej znanych kucharzy w naszym kraju, udał się nad morze w celu przyrządzenia czegoś w letniej, morskiej scenerii. W trakcie trwania jednego z kadrów zobaczyłem te charakterystyczne dla miejscowości nad naszym morzem stragany z wszelkiego rodzaju kiczowatymi upominkami, takimi jak kubki, breloczki, mini-rejestracje samochodowe, a także… śmieszne nadruki na koszulkach. Wtedy doznałem olśnienia. Słyszałem przecież o tym, że w moim mieście są miejsca, w których zajmują się wykonywaniem takich nadruków. Możecie mi wierzyć lub nie, ale kilkanaście minut po tym jak pierwszy raz pomyślałem o tego rodzaju prezencie, miałem już wymyślone kilka opcji, które tylko czekały na to, by przenieść je na t-shirt. Od słów przeszedłem do czynów i następnego dnia złożyłem zamówienie na okazjonalną koszulkę dla Tomeczka. Jeżeli chodzi o nadruk, to wybór padł na jedno ze śmiesznych zdjęć z poprzednich imprez, z nim w roli głównej oczywiście. Z tyłu natomiast pojawiła się jego ksywa wraz z dużym numerem „30”, czyli wiekiem, w który niestety wszedł.
Tak jak się spodziewałem, reszta znajomych postawiła na sprawdzone metody i kupiła mu po prostu alkohol, który w konsekwencji sporych zakupów, nie mieścił się już na stole. Mój prezent natomiast okazał się prawdziwym hitem imprezy i na trwałe zapisał się w pamięci zarówno solenizanta, jak i reszty gości.
Zabawne, jak czasem przypadek decyduje o tym, co nastąpi w przyszłości. Kilkanaście dni zastanawiałem się, co kupić mojemu dobremu koledze z okazji 30. urodzin, aż zniechęcony włączyłem telewizor i…problem sam się rozwiązał.